Barwne fale. Między sztuką i odbiciem z życia

Barwne fale. Między sztuką i odbiciem z życia

Przepis na gorące malarstwo abstrakcyjne jest pozornie prosty – kolor, światło, ewentualnie faktura. Co jeszcze?

Dla mnie bardzo ważne jest doświadczenie związane z pejzażem. Ale nie odnajduję potem w obrazach konkretnych miejsc, zaistniałych sytuacji, to nie jest dosłowne przełożenie – nie mogę powiedzieć, że pomarańczowy obraz to zachód słońca nad Bałtykiem… chodzi raczej o wrażenie – moje odczucie krajobrazu i chwili. Obraz jest wynikiem doświadczeń wizualnych.

Echo impresjonizmu?

Mam takie zapędy impresjonistyczne, rzeczywiście bardzo lubię impresjonistów, chociaż w moich obrazach na pierwszy rzut oka tego pewnie nie widać, bo to jednak abstrakcja. Najbardziej fascynuje mnie energia bijąca z kolorów. Jeżeli chodzi o samo operowanie kolorem to mistrzem jest dla mnie Mark Rothko, a wracając do aspektu pejzażu, to podoba mi się podejście Leona Tarasewicza. Duże znaczenie, jeśli chodzi o inspiracje ma dla mnie twórczość profesora Józefa Hałasa i tradycje tego typu malarstwa na wrocławskiej ASP. Hałas mówi: „Chciałbym być w równowadze między sztuką a odbiciem z życia, z natury. Także w równowadze miedzy intuicją i świadomością”.

Kiedy odkryłeś dla siebie abstrakcję?

To był cały proces, ale od połowy studiów, od 2002 roku maluję wyłącznie obrazy abstrakcyjne. Cały czas chodzi o kolor, zestawy kolorystyczne, gry barwne, odkrywanie jak kolory ze sobą działają i jaką mają siłę oddziaływania; jak oddać światło, nasycić nim obraz.

W twoich obrazach bardzo ważna jest faktura – te wszystkie prześwity kolorów, nakładanie kolejnych warstw farby, pewna ażurowość.

Nie zawsze tak było. Rolę faktury odkryłem dopiero pod koniec studiów. Wcześniej malowałem farbami olejnymi, obrazy były gładkie. Spróbowałem akryli i na początku sobie z nimi nie radziłem. Metodą prób i błędów musiałem poznać technikę malowania akrylami – nakładałem, zdzierałem… Przez przypadek odkryłem chropowatą, nierówną fakturę.

Masz ulubione zestawy kolorów?

To się zmienia. Myślałem o tym niedawno i pewnie można by wyszczególnić jakieś okresy kolorystycznych upodobań, barwne fale. Ostatnio co raz częściej myślę o niebieskich obrazach, nasyconych granatach, a nie rozbielonych błękitach. Na pewno mam czas dodawania i czas odejmowania. Prace z zeszłego roku są bardziej oszczędne od wcześniejszych.

Nie robisz szkiców, kolory zestawiasz w głowie – końcowy efekt jest przewidywalny, czy malujesz intuicyjnie?

Maluję tylko przy dziennym świetle – dużo od tego zależy. Mam pomysł na obraz, na zestawienie kolorów, ale na to wszystko nakłada się właśnie to jakie jest światło w pracowni, mój nastrój, ogólna atmosfera – słowem: na ile uda się w obrazie osiągnąć tę równowagę miedzy sztuką a życiem.

Galeria Art